Nad Morskie Oko

Naszą pierwszą zimową wycieczkę w Tatrach postanowiliśmy rozpocząć od standardów, czyi Morskiego Oka. Od miejsca, po którym wiemy czego się spodziewać. Od miejsca, które zawsze oczarowuje swym piękne. Tym bardziej, że zimowa aura i termin naszego pobytu zapowiadał nad Morskim Okiem pustki.

* * *

Wczesnym rankiem dojeżdżamy z naszego noclegowego miejsca na Krzeptówkach pod dworzec główny PKP w Zakopanem. Stąd, naprzeciw dworca odjeżdżają busy aż na parking do Palenicy Białczańskiej, skąd prowadzi asfaltowa droga nad Morskie Oko. Bus jak zwykle przeładowany, a kierowca po drodze urządza manewry niczym Kubica, za nic mają zimową aurę i zasypane białym puchem drogi. Z drżeniem serca i podniesionym poziomem adrenaliny wysiadamy z busa na końcowym przystanku. Pogoda jest raczej niepewna. Szczyty Tatr w chmurach, na niebie białe mleko. Nic to… nad MOKa idziemy choćby nie wie co.

* * *

Od Palenicy Białczańskiej zmierzamy wzdłuż asfaltowej drogi na południe, początkowo bez znakowania. Szybkim krokiem dochodzimy do czerwonych znaczków i chwilę później do pierwszej atrakcji dzisiejszej wycieczki – Wodogrzmotów Mickiewicza. Wodogrzmoty stanowi seria wodospadów na potoku Roztoka. Teraz potok skuty jest lodem, wodospadziki powoli się ciurczą, raz po raz pozostawiając za sobą długie lodowe sople.

* * *

Dalsza część szlaku wiedzie serpentynami, przecinając na zmianę mocno oblodzoną dziś drogę asfaltową z kamienistymi ścieżkami prowadzonymi poprzez las. Szczyty górskie wciąż pozostają w chmurach ale pogoda zdaje się poprawiać. Wkrótce dochodzimy do zimowego obejścia szlaku, które wiedzie wąską i piekielnie wyślizganą ścieżynką na wschód od standardowego szlaku. Wychodzimy z lasu i poprzez rozsuwające się teraz na niebie chmury widzimy wyrastające przed nami wielkie obrys Mięguszowieckich Szczytów. Chwilę później zachwyceni odsłoniętym widokiem dochodzimy do Morskiego Oka i położonego nad nim Schroniska, niestety przechodzącego remont i nieczynnego.

* * *

Poimy się widoczkami i zaczynamy powoli czuć mrozik na twarzach. Szybkim krokiem, spoglądając co chwilę za siebie, na piękne szczyty Tatr Wysokich powracamy tą samą drogą do Palenicy Białczańskiej, skąd łapiemy już mniej szalonego, ale równie wypakowanego ludźmi busa. Po dojechaniu do Siuchajska, padamy jak muchy nie mogąc się doczekać jutra i kolejnych tatrzańskich widoczków.

* * *