Na Hali Rysianka i Hali Boracza


Przełom września i października 2006 roku minął nam na rozsyłaniu CV i listów motywacyjnych do wszelkich możliwych polskich firm z przedrostkiem „geo”. W niecierpliwym oczekiwaniu na odpowiedzi, korzystając z naszego ówczesnego „zakwaterowania” w Kętach, z ostatnich podrygów na garnuszku u rodziców zaplanowaliśmy trzydniowy wyjazd w Beskid Żywiecki.

* * *

Beskid Żywiecki jest najwyższą i najbardziej rozległą grupą górską polskich Beskidów rozciągająca się od Przełęczy Zwardońskiej i doliny Soły na zachodzie po górny bieg Skawy, źródła potoków Raby, Przełęcz Sieniawską i dział wodny między Orawą a Podhalem na wschodzie. Jego północną granicę wyznaczają fragmenty dolin Lachówki, Stryszawki i Koszarawy, natomiast granica południowa jest umowna i wyznacza ją granica Polski. Nasza trasa miała rozpocząć się w Sopotni Wielkiej, wieść na Halę Miziową i Pilsko, następnie na Halę Rysiankę i Lipowską, Halę Boracza, i kończyć w Milówce, a więc poruszać mieliśmy się w tzw. Gniazdach Lipowskiej, Rysianki oraz Pilska.

* * *

Czwartkowy poranek 19 października 2006 roku wita nas pięknym słońcem i dobrą widocznością. Pośpiesznie parzymy herbatę do termosu i pędzimy na dworzec kolejowy w Kętach, znajdujący się na trasie turystycznego szlaku kolejowego przez Karpaty. Budynek dworca zbudowano w XIX wieku na wzór ceglanych stacji, jakich stanęło wtedy w Galicji dziesiątki, a może i setki. Kiedyś mieściła się tam nie tylko siedziba naczelnika, poczekalnie i kasa, ale też dworcowa restauracja. Do niej pracownicy kolei chadzali na piwo w każdą niedzielę po sumie. Szkoda, że czasy te już minęły, teraz do budynku dworca można wejść tylko od strony peronów, a w środku znajduje się jedynie poczekalnia i jedna kasa.

Korzystając ze słonecznego poranka oczekujemy na pociąg przed budynkiem. O godzinie 6:28 wsiadamy w pociąg do Bielska – Białej. Na bielskim dworcu nie czekamy zbyt długo i po kilkunastu minutach wsiadamy w pociąg do Żywca. W Żywcu jesteśmy dopiero około godziny 9:30. Prosto z pociągu, nie zwiedzając centrum miasta zmierzamy na drugą stronę ulicy gdzie znajduje się dworzec PKS. Odnajdujemy autobus do Sopotni Wielkiej i szczęśliwi, że dotrzemy już prosto do celu wskakujemy do środka. Autobus wznosi się coraz bardziej w górę, malowniczą trasą. Mijamy Świnną i Pewel Małą, a w Jeleśni skręcamy w prawo na Sopotnię. Jeleśnia nazwę swą zawdzięcza bądź to dawnemu określeniu jelcha (olcha), bądź to jeleniom. Pierwsze zapiski o tej wsi pochodzą z XVI w. a założyli ją osadnicy włoscy tworząc osadę rolniczą. Do dziś jest ważnym punktem wypadowym w rejon Pilska i środkowej części Beskidu Żywieckiego.

Wysiadamy na niemal ostatnim przystanku – Sopotnia Wodospad. Już po wyjściu z autobusu czuje się klimat górskiej miejscowości. Jest chłodniej, czuć rześkie powietrze i zapach lasu. Tuż za przystankiem na mostku zbudowanym nad płynącym wartko strumieniem Sopotnia Wielka wita nas tubylczy pies, nazwany przez nas Burek, przyjaźnie machając ogonem. Wyciągam mapę, i wkładam ją do kieszeni kurtki, aby nie musieć za każdym razem sięgać do plecaka. Jeszcze tylko poprawa szelek i w drogę.

* * *

Ruszamy szlakiem żółtym, który początkowo, kilkanaście zaledwie metrów biegnie asfaltem, w dół drogi. Następnie skręca on na wschód, na prawo, w kierunku Przełęczy Przysłopy (847 m). Odcinek do przełęczy ma długość 1.5 km, ale jest dość stromy i szybko nabiera się wysokości. My narzuciliśmy sobie chyba zbyt duże tempo, jak na początek, bo po drodze zatrzymujemy się trzy, albo nawet cztery razy próbują uspokoić zadyszkę (a może po prostu dawno nas w górach nie było….) W końcu, po opuszczeniu pięknego lasu osiągamy wspomnianą Przełęcz Przysłopy. Jest to szerokie siodło porośnięte trawą, otoczone z prawej i lewej lasem, na wprost zaś rysuje się panorama beskidzkich szczytów. Na wschodzie góruje Babia Góra, na wprost Pilsko. Wiatr, przed którym wcześniej chronił las teraz radośnie smuga po rozgrzanych twarzach. Zrzucamy plecaki i delektujemy się tym widokiem. Postanawiamy trochę się posilić przygotowanymi wcześniej bułeczkami. Zapijamy herbatką z termosu.

Rozleniwieni ruszamy w dalszą drogę. Teraz szlakiem czarnym odbijamy na prawo i dość ostro podchodzimy na Malarkę (1051 m n.p.m.). Ciężkie miejscami podejście rekompensuje odsłaniający się co jakiś czas widok na Babią Górę. Za Malarką rozległymi halami Uszczawne, których żółte trawy wspaniale kontrastują z intensywnie niebieskim niebem, dochodzimy do szlaku zielonego, który zaprowadzi nas do Schroniska na Hali Miziowej. Z hal po lewej podziwiamy pasmo graniczne, Mądralową i Babią Górę. Po skręceniu na szlak zielony pniemy się lasem, to w górę, to w dół, niezbyt szeroką ścieżką. W podłożu odsłania się duża ilość korzeni i sfałdowany flisz karpacki. Pomiędzy Halą Jodłowcowi i Górową mijamy drogowskazy prowadzące do Bazy Namiotowej SKPB Katowice. Po krótkim czasie osiągamy Schronisko PTTK na Hali Miziowej. Pierwsze schronisko zbudował tu oddział PTT w Żywcu w latach 1927 – 30, lecz w 1953 roku schronisko doszczętnie spłonęło (podobno od niedopałka śpiącego turysty). Pozostały tylko zabudowania gospodarcze, które do czasu oddania nowego budynku, do 2003 roku, służyły za tymczasowe miejsca noclegowe i bufet.

Po zorientowaniu się w cenach noclegu (o zgrozo!) decydujemy się na jedynkę. Schronisko jest bardzo duże, i jak dla mnie zbyt luksusowe. Plusem tego luksusu jest łazienka z prysznicem w pokoju, jednak generalnie nocleg na Miziowej nie ma nic wspólnego z noclegiem w typowym górskim schronisku. Wieczorem nie znajdziesz tu świetlicy, w której brzmienie gitary i moc ludzkich gardeł daje ten niepowtarzalny klimat. Brak bratnich dusz w schronisku „rekompensuje” mecz Wisły Kraków w pucharze UEFA oglądany w telewizorku w pokoju (szkoda, że przegrany).

* * *

Następny dzień rozpoczynamy od robienia zdjęć wschodzącego nad Babią Górą słońca. Powoli się rozbudzamy i… ucieszeni napisami, że w kuchence wspólnej znajdują się czajniki elektryczne około godziny 7:30 schodzimy do niej.. no ale czajników brak…. Jak na razie nie ma kogo zapytać o możliwość dostania wrzątku. Mówi się trudno.. jemy więc śniadanko na sucho ale na szczęście o 8 pojawia się w bufeciku pani, która przygotowuje sobie herbatkę. Ucieszeni tym faktem mówimy przyjaźnie dzień dobry i przedstawiamy nasze plany pytając o czajnik … jest ale tylko w zimę dla narciarzy. To może pani byłaby taka miła i skoro robi herbatę dla siebie to nastawiłaby więcej wody dla nas? NIE! Bufet jest od 9:00, a jest 8:10. Ruszamy więc na szlak….

Z Pilskiem (1557 m) w tle żegnamy Schronisko na Hali Miziowej i czerwonym szlakiem, w stronę zachodnią, zmierzamy w kierunku Rysianki. Wchodzimy w pas lasu, a następnie osiągamy następną halę zwaną Tanecznikiem. Legenda głosi, że w miejscu tym zbójnicy żywieccy tańczyli na złość zbójnikom orawskim. Zbliżamy się do granicy polsko – słowackiej idąc szeroką przecinką pomiędzy lasem świerkowym. Oddalając się na chwilę od granicy osiągamy kulminację o nazwie Munczolik (1356 m), następnie schodzimy kamienistą ścieżką wśród lasu aż do szerokiego siodła – Hali Cudzichowej.
Hala, na której jeszcze po II wojnie górale z Sopotni Wielkiej powadzili wypas owiec, opada na polską stronę, a od strony słowackiej ograniczona jest gęstym młodnikiem. Postanawiamy trochę tu odpocząć i posilić się standardowym posiłkiem wycieczkowym, czyli kromkami z pasztetem. Z hali podziwiamy widok na Beskid Mały oraz wschodnią część Beskidu Żywieckiego z Lachów Groniem i Jałowcem. Po krótkiej przerwie wracamy na szlak, który teraz jednostajnie pnie się w górę, by ostatecznie osiągnąć szczyt Palenicy (1338 m). Z płaskiego wierzchołka schodzimy lasem dość łagodnie, a później w zasadzie po płaskim terenie dochodzimy do Trzech Kopcy (1216 m).
Znajduje się tu węzeł szlaków – szlak żółty prowadzi na Krawców Wierch, natomiast my podążamy w prawo, na północny – zachód wciąż szlakiem czerwonym. Mijamy utworzony w 1970 roku Rezerwat Pod Rysianką, który swoim zasięgiem obejmuje stoki Rysianki na wysokości 950-1170 m n.p.m. oraz źródłową część potoku Sopotnia Wielka. Celem ochrony jest tu zachowanie dolnoreglowego lasu jodłowo – świerkowo – bukowego, będącego fragmentem pierwotnej Puszczy Karpackiej regla dolnego w Beskidzie Żywieckim. Występuje tutaj wiele gatunków rzadkich takich jak: paprotnica górska (Cystopteris montana), wierzbownica mokrzywcowa (Epilobium alsinifolium), tocja alpejska (Tozzia alpina), złocień okrąglolistny (Leucanthemum waldsteini). Stałymi mieszkańcami rezerwatu są: jeleń europejski (Cervus elaphus), sarna (Capreolus capreolus), dzik (Sus scrofa), Lis (Vulpes vulpes) oraz borsuk (Meles meles). Sporadycznie można spotkać wilka (Canis lupus), rysia (Lynx lynx) i niedźwiedzia (Ursus arctos). Z rzadkich gatunków ptaków stwierdzono występowanie głuszca (Tetrao urogallus), kruka (Corvus corax), gila (Pyrrhula pyrrhula) i pliszki górskiej (Motacilla cinerea).

Podążając lewym północnym skrajem rezerwatu pochodzimy w końcu na rozległą halę. W jej górnej części znajduje się Schronisko PTTK na Hali Rysianka. Spod schroniska, w kierunku południowego – wchodu, rozpościera się piękna panorama na fragment grzbietu granicznego z obniżeniem Przełęczy Bory Orawskie pomiędzy Wilczym Groniem, a Trzema Kopcami, dalej Palenicę, Pilsko i najwyższą Babią Górę, Na prawo od szczytów Beskidu Żywieckiego, w oddali rysuje się korona Tatr, dalej na zachód widać pasma Niżnych Tatr oraz Wielkiej i Małej Fatry. Delektujemy się tym pięknym widokiem, a następnie odwiedzamy schronisko, gdzie pijemy pyszną herbatę.

W dalszą drogę ruszamy na południowy – zachód, szlakiem żółtym, który po zaledwie paru minutach doprowadza do Schroniska na Hali Lipowskiej. Schronisko to wybudowała Beskidenverein w 1931 roku łamiąc porozumienie zawarte z PTT o podziale kompetencji w zagospodarowaniu Beskidów. W czasie wojny schronisko pełniło funkcje domu wypoczynkowego dla Wermachtu. Bliskość schronisk na Hali Rysiance i Lipowskiej, która może wydawać się mało zasadna ma swoje podłoże historyczne. Schronisko na Hali Lipowskiej funkcjonowało już kilka lat, kiedy to Gustaw Pustelnik z Bielska rozpoczął na Hali Rysiance budowę własnego domu. Jako że budowa była nielegalna i władze zażądały rozebrania domu, po usilnych staraniach zarówno Pustelnika, jak i Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z Katowic, w 1937 roku uruchomiono tu schronisko, którego gospodarzem został sam Pustelnik. Prawdopodobne jest, że był on współpracownikiem wywiadu niemieckiego, a ze schroniska uczynił świetny punkt obserwacyjny w przededniu ataku na Polskę. Po wojnie, w 1945 roku, schronisko opustoszało i zostało zdewastowane. W 1955 roku przekazano je oddziałowi PTT Żywiec.

Po około 200 metrach od minięcia schroniska, obieramy szlak zielony, którym dojdziemy do Hali Boraczej. Szlak jest dość monotonny i biegnie w dół, gęstym, ciemnym lasem. W ścieżce jest sporo wystających korzeni, a sama droga jest dość kręta – trawersujemy zbocze Boraczej Góry (1244 m). Po drodze mijamy dość duże rzesze turystów zmierzających zapewne na Helę Lipowską i Rysiankę. W końcu wychodzimy z lasu na Halę Studzionka, skąd po około 10 minutach dochodzimy do Hali Boraczej. Na hali znajduje się niewielkie osiedle należące administracyjnie do Żabnicy oraz schronisko PTTK. Jest to obiekt zdecydowanie nietypowy, wybudowany w 1925 roku przez żydowską organizację sportową “Makkabi” jako niewielki budynek drewniany. Cieszył się on dużą popularnością, o zdecydowało o jego przebudowie na murowany budynek z płaskim dachem. W okresie okupacji schronisko zostało częściowo splądrowane przez Niemców, a następnie opuszczone. Od 1946 ponownie udostępniono go turystom, natomiast w latach 70. Przeprowadzono generalny remont, zamurowując między innymi podcienia i nadając schronisku obecny kształt.

Początkowo planowaliśmy tu nocleg, ale ostatecznie, po dyskusji o powrocie z bardzo miłą właścicielką i wpiciu piwa/herbaty zdecydowaliśmy się na zejście do Milówki i dotarcie do Kęt jeszcze tego samego dnia. Obraliśmy szlak zielony początkowo bardzo ostro schodzący w dół, a później łagodniej wzdłuż wzgórz porośniętych lasami liściastymi, przyjmującymi o tej porze roku barwy czerwone, żółte, pomarańczowe, brązowe dotarliśmy do zabudowań Milówki a następnie do stacji kolejowej.

W końcu nadjeżdża pociąg do Bielska – Białej, skąd po złapaniu PKS-a docieramy do Kęt… przez całą podróż w głowie słyszę Golcowe „do Milówki wróć…” – oczywiście przyznaję im całkowitą rację!


Trasa_wycieczki

Trasa wycieczki




Żółty szlak z Sopotni Wielkiej




Śniadanie na Przełęczy Przysłopy




Babia Góra - widok z Przełęczy Przysłopy




Schronisko PTTK na Hali Miziowej




Wschód słońca za Babią Górą




Na Hali Cebulowej




Schronisko PTTK na Hali Rysianka




Panorama z Rysianki




Schronisko PTTK na Hali Lipowskiej




Na Hali Boraczej




Widok spod Schroniska PTTK na Hali Boraczej