XII Jesienny Bieg Niepodległości

Bieg niepodległości to ostatni z cyklu czterech biegów ulicznych na 10 km organizowanych w Gdyni. Wiedzie on tradycyjnie już bulwarem gdyńskim, wzdłuż zatoki, by po trzech kółkach dotrzeć do mety. Bieg był dla nas niezłym sprawdzianem, bowiem po trzytygodniowej przerwie biegowej spowodowanej urlopem (późnym w tym roku) niepewni byliśmy swojej formy.

* * *

Jeszcze przed startem tradycyjnie spotkaliśmy się z Kasią, i całą czwórką, bo w biegu brał udział także Zalew, poczłapaliśmy na plażę, by przeprowadzić krótką rozgrzewkę. Jesienne, coraz zimniejsze powietrze zachęcało do szybkiego ruszania się.

* * *

W końcu nadeszła godzina startu. Po usłyszeniu strzału startowego wraz z około 600 biegaczami ruszyliśmy przed siebie. Jeśli chodzi o ilość startujących, to padł chyba rekord frekwencji, a organizatorzy nie spodziewając się tego troszkę nie podołali zadaniu. Po pierwsze po numery startowe stać trzeba było w wielgaśnej kolejce, a po drugie można był zapomnieć o wbiegnięciu na metę. Jakieś 100 metrów przed metą musieliśmy się zatrzymywać i w kolejce oczekiwać na jej przejście..

* * *

Mimo wszystko jednak atmosfera na biegu była świetna, a przysłowiowe złote gacie raczej nikomu nie uciekły. Cieszy fakt że coraz więcej ludzi biega. No i cieszy fakt, że z formą nie jest wcale tak kiepsko. Czas jeden z lepszych, zarówno dla mnie jak i dla Grzegorza. Chyba po prostu potrzebowaliśmy odpoczynku

* * *